On Holy Saturday many Polish people go to church carrying baskets of food to have it blessed by a priest. They eat this blessed food (known as ``święconka", pronounced shfyen-tsawn-kah) the next morning as part of their Easter breakfast. I once made a little poll among the Readers of the Polish version of this blog, asking them what kinds of food they put in their Easter baskets. 100% of those who responded said they filled theirs with meat products (ham, sausages, etc.), eggs and salt. 75% added bread and other baked goods as well, while 50%, horseradish and garden crest (Poles prefer it to the closely related watercress). 39% of those polled also put butter or chocolate in their baskets, 25% mentioned fruits, and only 13%, water.
What Goes in the Basket?
Niestety liczebność próby (n=8) nie pozwala, by uznać ją za reprezentatywną dla ogółu Polaków. Zamiast więc robić badania statystyczne, zobaczmy jakie informacje na ten temat możemy znaleźć w Internecie. Na koniec Wielkiego Postu przypada zawsze wysyp porad typu „co włożyć do koszyczka wielkanocnego?”, publikowanych zwykle przez parafie, sieci handlowe i portale internetowe. Rzućmy okiem na kilka z nich.[1][2][3][4][5][6]
Najciekawsze dla mnie jest to, że wszystkie te źródła nie tylko podpowiadają, co należy umieścić w koszyczku, ale też niejako uzasadniają wybór poszczególnych produktów, objaśniając ich symbolikę. Mogą się wprawdzie nieco różnić w szczegółach, jednak przeważnie zarówno listy produktów, jak i przypisane im znaczenie, są dość powtarzalne. Przejdźmy więc od razu do podsumowania (listę źródeł znajdziecie w przypisach).
Najczęściej i na pierwszych miejscach wymieniane są: chleb, jajka, sól i wędliny. Jeśli chodzi o ich symbolikę, to w przypadku chleba jest ona wyraźnie eucharystyczna, a więc chrześcijańska: chleb to Ciało Chrystusa. Natomiast jajka (często w postaci kraszanek czy pisanek) to już symbol nowego czy odradzającego się życia i chociaż może to się kojarzyć ze zmartwychwstaniem Chrystusa, to samo słowo „zmartwychwstanie” się tu jednak nie pojawia. Sól jest szczególnie obładowana znaczeniami: gościnność, prawda, sens życia, a nawet nieśmiertelność. A do wędlin jeszcze wrócimy.
Na dalszych miejscach pojawiają się: pieprz (jeśli jest, to zawsze wymieniany razem z solą), baranek, ciasta i chrzan. Pieprz symbolizuje ponoć „porozumienie między ludźmi a przyrodą”, ciasta (głównie babki) – umiejętność i doskonałość (dlatego podkreśla się, iż muszą być upieczone w domu, a nie kupione w sklepie), a chrzan – zwycięstwo Chrystusa nad męką. Trzeba przyznać, że coraz kreatywniej. W przypadku baranka nie chodzi o prawdziwe jagnię, a o figurkę baranka – symbolizującego, w zależności od źródła: Chrystusa zmartwychwstałego, zwycięstwo życia nad śmiercią i dobra nad złem, albo pokorę i łagodność. Figurka może być zrobiona z masła, cukru, ciasta, czekolady albo gipsu (w ostatnim przypadku raczej niejadalna). Według niektórych źródeł do koszyka można dorzucić też jeszcze: ser (być może chodzi tu o twarogową paschę, chociaż na obrazkach pojawią się plasterki żółtego sera z dziurami), masło, czekoladę (zapewne w postaci baranka) oraz wodę.
Co może zaskakiwać, a niektórych pewnie nawet szokować, to to, że w wielu przypadkach owe uzasadnienia wyrażają się takimi słowami jak: „daje”, „przynosi”, „chroni”, „zapewnia”, czy „gwarantuje”. Widać, że święconym wiktuałom przypisuje się nie tylko znaczenie symboliczne, ale także działanie magiczne. Najwięcej tego typu zabobonnych sformułowań znalazłem na witrynie internetowej pewnej parafii rzymskokatolickiej,[5] ale w innych źródłach też się przewijają. I tak, chleb oraz masło przynoszą rzekomo pomyślność i dostatek, jajka zapewniają płodność (podobne działanie może też mieć zajączek z czekolady), a wędliny dają: i zdrowie, i płodność, i dostatek! Sól oraz woda oczyszczają z grzechów, chrzan daje krzepę, a pieprz gwarantuje prawidłowy rozwój zwierząt gospodarskich.
W owym parafialnym źródle umieszczono też wyjątkowo poradę, czego w koszyku umieszczać nie należy. Niewątpliwie wynika to z doświadczenia księży, którzy podczas święcenia pokarmów widzieli już w koszykach wiernych najróżniejsze rzeczy. W poradzie wymienili zapewne te najczęstsze, a które ich zdaniem święceniu podlegać nie powinny: figurki zajączka, alkohol, maskotki i telefony komórkowe.[5] Inną ciekawostką jest porada umieszczona w portalu Interia,[1] a szczególnie ilustrujący ją schematyczny wizerunek koszyka ze święconką. Kto w Polsce wkłada do koszyka zapaloną świeczkę? Okazuje się jednak, że to lekko przerobiona wersja ilustracji, która pierwotnie ukazała się w gazetce wydawanej przez Unię Grecko-Katolicką w Stanach Zjednoczonych i odnosi się nie do polskich zwyczajów, a do tradycji Rusinów podkarpackich.
Formulae
Czy istnieje jednak jakieś bardziej wiarygodne i autorytatywne źródło niż przypadkowe porady z Internetu? Nie wiem, ile osób słucha formułek, które ksiądz wypowiada podczas ceremonii święcenia pokarmów, ale kapłan w tych błogosławieństwach wymienia konkretne produkty, które święci. I do tego tłumaczy, dlaczego to te, a nie inne. Na początek święcony jest chleb i inne wypieki.
O Living Bread, who descended from heaven and give life to the world, bless this bread and all festive baked goods in memory of the bread with which You fed the people who were steadfastly listening to You in the desert and which You took in Your holy and venerable hands to transfigure it into Your Body. | ||
— Obrzędy błogosławieństw dostosowane do zwyczajów diecezji polskich, vol. 2, Katowice: Księgarnia św. Jacka, 2010, p. 256, own translation
Original text:
|
Na razie wszystko się zgadza: chleb, czyli Ciało Chrystusa. Następne są wędliny.
O Lamb of God, who have conquered evil and cleansed the world of sin, bless this meat, sausages and all fare which we shall consume in memory of the Paschal Lamb and the holiday foods of which You partook with Your Apostles at the Last Supper. | ||
— Ibid., own translation
Original text:
|
Nie ma tu nic o tym, by mięso i wędliny magicznie zapewniały zdrowie, płodność i dobrobyt. Jest tylko chrześcijańska symbolika związana z Chrystusem jako Barankiem Bożym. Co ciekawe, wygląda na to, że najlepszym symbolem Baranka nie jest figurka z masła czy z cukru, ale po prostu mięso, nawet jeśli to wieprzowina zamiast jagnięciny.
W trzeciej kolejności święcone są jajka.
O Christ, our life and resurrection, bless these eggs, a sign of new life, so that, when we share them amidst our families, friends and guests, we could also mutually share the joy that You are with us. May we all attain Your eternal feast in Your Father’s house where You live and reign for ever and ever. | ||
— Ibid., own translation
Original text:
|
A więc znak nowego życia, ale tym razem powiązany już wyraźnie ze zmartwychwstaniem. I to tyle? Tyle. Trzy formułki tylko. Ale w takim razie po co ludzie kładą do swoich koszyków sól, pieprz, chrzan, masło, cukier itd., jeśli one wcale nie są uwzględnione w święceniu? Być może zawierają się w słowach i „wszelkie pokarmy” z drugiej formuły, ale w takim razie można by włożyć do koszyka dowolne produkty żywnościowe. A jednak coś każe ludziom kłaść tam – oprócz chleba, ciasta, mięsa, wędlin i jajek – także inne, ale bardzo konkretne rzeczy. Tylko kto lub co? Jeśli to nie formuły benedykcyjne, to spróbujmy poszukać w jeszcze bardziej autorytatywnym źródle: Piśmie Świętym.
“And He Took It and Ate”
Autorowi Ewangelii według św. Łukasza bardzo zależało na podkreśleniu, że Jezus po śmierci i zmartwychwstaniu był na powrót człowiekiem z krwi i kości, ze wszystkimi normalnymi potrzebami fizjologicznymi. A po trzech dniach, w trakcie których nie miał przecież nic w ustach, musiał być bardzo głodny. Ewangelia opisuje więc dwa posiłki, które Jezus spożył w ciągu pierwszego dnia po wyjściu z grobu. Najpierw spotkał dwóch ze swoich uczniów po drodze do Emaus. Oni wprawdzie nie rozpoznali go, ale byli na tyle mili, że zaprosili go na kolację.
And it came to pass as he sat at the table with them, he took bread and blessed it and broke and gave to them. | |||
— Luke, chapter 24, verse 30; in: Jubilee Bible 2000, Bible Gateway
Original text:
|
Nie wiadomo, czy oprócz chleba były tam jeszcze jakieś inne potrawy.
Później tego samego wieczora Jezus niepodziewanie pojawił się u innych swoich uczniów w Jerozolimie i zadał im dwa pytania: po pierwsze, dlaczego wyglądają, jakby zobaczyli ducha (no dziwne). A zaraz potem drugie:
“Have ye here any food?” So they gave him a piece of a broiled fish and of a honeycomb. And he took it and ate before them. | |||
— Luke, chapter 24, verses 41--43; in: Jubilee Bible 2000, Bible Gateway
Original text:
|
Niektóre tłumaczenia Ewangelii (w tym Biblia Tysiąclecia) pomijają ten plaster miodu; wszystko zależy, który z dawnych greckich rękopisów przyjęto za podstawę przekładu. Trudno powiedzieć, czy któryś ze starożytnych kopistów dopisał ów plaster od siebie, czy też go z jakiegoś powodu usunął. W każdym razie wychodzi na to, że w najlepszym razie wiemy o tylko trzech rzeczach, które Jezus zjadł tamtej niedzieli; były to chleb, pieczona ryba i przaśny miód prosto z plastra.
Dość skromnie, ale z Ewangelii można wnosić, że Jezus przez całe życie żywił się w sposób raczej niewyszukany. Obracał się przecież głównie w środowisku prostych rybaków znad jeziora Galilejskiego i jadał to, co oni: chleb i pieczoną rybę (zapewne głównie tilapię), a popijał to wodą lub – od święta – winem. Czasami dodawał do tego jakieś słodkie urozmaicenie w postaci miodu albo fig zgrandzonych prosto z drzewa. Wydawałoby się, że to właśnie te nieliczne potrawy, uświęcone samym faktem znajdowania się w mocno ograniczonym jadłospisie Jezusa, powinny zajmować główne miejsca w koszyku do święcenia i na świątecznym stole. A jednak nic z tych rzeczy – poza chlebem – nie znalazło się wśród tradycyjnych potraw wielkanocnych. No bo kto by chciał jeść rybę na Wielkanoc, jeśli przez cały Wielki Post musiał jeść rybę zamiast mięsa?
A Night Different from All Other Nights
Jeśli to, co Jezus jadł zaraz po swoim rzekomym zmartwychwstaniu, nie ma większego wpływu na skład święconego, to może lepiej przyjrzeć się temu, co mógł jeść tuż przed śmiercią. Innymi słowy: co Jezus i jego uczniowie mieli do jedzenia na Ostatnią Wieczerzę? Ewangelie wspominają tu tylko o chlebie i winie, ale może na stole było coś jeszcze, czego ewangeliści już nie uznali za istotne?
Zacznijmy od tego, co w ogóle Jezus robił w Jerozolimie. W czasach, kiedy stała jeszcze świątynia jerozolimska (zburzona w 70 r.n.e.), Żydzi mieli religijny obowiązek pielgrzymować do niej co najmniej raz w roku, na któreś z trzech świąt: Święto Przaśników (Pesach), Święto Tygodni (Szawuot) lub Święto Szałasów (Sukkot). Jezus, jako pobożny Żyd, nigdy nie zaniedbywał tego obowiązku, mimo iż wiedział, że w Jerozolimie będzie mniej bezpieczny niż u siebie, w Galilei. Jedna z tych pielgrzymek ostatecznie skończyła się dla niego oskarżeniem o obrazę uczuć religijnych, skazaniem na śmierć i straceniem przez ukrzyżowanie; był to akurat pierwszy dzień Święta Przaśników.
O tym, że Święto Przaśników wywodzi się z połączenia pasterskich obchodów kocenia się owiec i rolniczego święta nowych zbiorów jęczmienia, już pisałem. O tym, że tak powstałą uroczystość skojarzono następnie z biblijną opowieścią o rzekomej ucieczce Żydów z niewoli w Egipcie – też. Ale nie pisałem jeszcze, jak Żydzi obchodzą wigilię pierwszego dnia tego siedmio- lub ośmiodniowego święta. W ową „noc inną niż wszystkie inne noce” Żydzi zbierają się na uroczystej kolacji, zwanej seder. Podaje się na niej siedem potraw, z których każda oczywiście coś symbolizuje.
Maca, czyli przaśny (niekwaszony) chleb, jest na pamiątkę tego, że Żydzi uciekali z Egiptu w pośpiechu i nie mieli czasu czekać, aż ciasto na chleb wyrośnie. Zeroa, czyli goleń jagnięca, to pamiątka po baranku, którego krwią Żydzi malowali odrzwia i progi swoich domów jako znak rozpoznawczy tuż przed ucieczką, a także ofiar składanych później w świątyni jerozolimskiej; dziś często zastępowana kurzym udkiem. Innym symbolem dawnych ofiar świątynnych jest bejca, czyli jajko ugotowane na twardo i dodatkowo podpieczone. Dwa rodzaje gorzkich ziół – maror i chazeret – symbolizują gorycz niewoli egipskiej. U Żydów aszkenazyjskich (z północnej Europy) chazeret to zwykle sałata rzymska, a maror to tarty chrzan (często zabarwiany sokiem z buraków na kształt polskiej ćwikły z chrzanem) – mimo że chrzan nie jest ani gorzkim, ani ziołem. Z kolei charoset to słodka pasta z jabłek, orzechów włoskich i miodu, mająca symbolizować zaprawę murarską, gdyż według Biblii żydowscy niewolnicy w Egipcie zatrudnieni byli głównie przy pracach budowlanych. Siódma potrawa to karpas czyli jakieś zielone warzywo (np. natka pietruszki), które przed zjedzeniem macza się w słonej wodzie, będącej symbolem łez wylewanych przez Żydów w niewoli. A do tego wszystkiego obowiązkowo pije się wino.
Ten zestaw potraw sederowych ukształtował się dopiero w średniowieczu, ale już w czasach Jezusa wieczerza paschalna obejmowała niewątpliwie więcej artykułów niż tylko chleb i wino, na których skupiają się ewangelie. Zresztą właściwie nie ma dla nas znaczenia, co Jezus naprawdę jadł podczas swojej ostatniej kolacji przed śmiercią; ważne, co na seder jadali Żydzi w czasach, kiedy u chrześcijan rodził się zwyczaj święcenia pokarmów na Wielkanoc. A było to właśnie we wczesnym średniowieczu; księża mieli wtedy tendencję do wzorowania chrześcijańskiej liturgii na obrzędach starotestamentowych.[7] I jak dobrze się przyjrzeć, to można zauważyć dość wyraźne paralele między porządkiem wieczerzy sederowej a składem wielkanocnego koszyka.
Święcone ma zatem swój odpowiednik macy, z tym że przaśnik zastępuje się kwaśnikiem, czyli chlebem na zakwasie. Drożdżową babkę też można podciągnąć pod tę kategorię. Goleń jagnięcą Żydzi zastępują kurzym udkiem, a katolicy – szynką lub wieprzową kiełbasą. A także figurką baranka, żeby nie zapomnieć, że chodzi jednak o Baranka Bożego, a nie o Bożą Świnkę. Zamiast jajka pieczonego mamy w koszyku jajka barwione. Także „gorzkie zioła” uwzględnia się w święconce – pod postacią chrzanu oraz pieprzu. Rzeżuchę, na której zwykle ustawia się baranka można podciągnąć pod karpas, czyli zielone warzywo, a cukier czy nawet czekoladę można uznać za odpowiednik słodkiego charosetu. Słona woda zostaje zdekonstruowana na sól i wodę. A co z winem? To już księża zarezerwowali dla siebie jako wino eucharystyczne, surowo tępiąc umieszczanie alkoholu w koszykach do święcenia.
“Filled with Heavenly Fattiness”
Ale chwila: jak to możliwe, że ten typowo polski zwyczaj, jakim jest święcone, narodził się, zanim chrześcijaństwo w ogóle dotarło na ziemie polskie? Ano możliwe; ta i wiele innych „typowo polskich” tradycji, nie tyle zaczęły się w Polsce, ile w Polsce najdłużej przetrwały, podczas gdy gdzie indziej uległy zapomnieniu. Święcenie pokarmów odbywało się dawniej w całej chrześcijańskiej Europie. Zaczęło się już w VIII w. od święcenia, zupełnie logicznie, pieczonego baranka. Już w X w. zaczęto, oprócz baranka, święcić także inne jadło świąteczne: szynkę, ser, chleb, masło, mleko i miód. Z czasem coraz mniej się ograniczano w doborze produktów do święcenia: w XI w. doszły jajka, w XIII w. – ryby, w XVI w. – sól, chrzan, zioła, olej, drób, wino i piwo, a od XVII w. – owoce.[8]
Święcenie pokarmów było doskonałą okazją, żeby pochwalić się przed sąsiadami zasobnością swojej spiżarni. Nic dziwnego, że tak dobrze przyjęło się w Polsce, w której od dawna każdego – od wielkich magnatów po bezrolnych chłopów – obowiązywała zasada „zastaw się, a postaw się”. Jedzenia nie chowało się pod serwetką w małym koszyszku, ale rozkładało na stołach i ławach, żeby było widać, ile i czego jest. Jeszcze w XIX w. oczekiwano od księży, że będą biegać od domu do domu, żeby u każdego z osobna poświęcić wszystko, co nazajutrz zamierzano zjeść na śniadanie wielkanocne.
W czasach obecnych, nawet mało pobożni wielką przywiązują wagę do tego obrzędu i każdy wymaga, aby ksiądz był u niego, a zanieść do sąsiada boże dary ma za zniewagę. To, że już nie wspomnę o szlachcie, ma miejsce między włościanami. […] W miastach większe jeszcze są grymasy […] Z czterech ubogich wyrobnic zamieszkałych w szczupłej izbie, każda żąda, aby jej zapasy, ustawione gdzie w kątku na złamanym stołku, rozbitej beczce lub krzywej skrzynce, oddzielnie były błogosławione, a dałażby się namówić do przeniesienia ich w dom cudzy? |
— Maciej Smoleński: Cztery kościoły w ziemi dobrzyńskiej, Lwów: nakładem autora, 1869, p. 58
|
W zachodniej Europie zwyczaj święcenia pokarmów powoli zanikł pod wpływem reformacji. Protestanci krytykowali katolików za to, że święceniu nadawali równe, albo i większe, znaczenie jak sakramentom. Kościół zaczął więc nauczać, że jedzenie święconki nie może zastępować przyjmowania komunii w okresie wielkanocnym. W XVI-wiecznej Polsce reformacja również czyniła spore postępy, dopóki Kościół katolicki nie pokonał jej swoją kontrreformacją w wieku XVII. Luterański moralista Mikołaj Rej pisał o święceniu z przekąsem:
W sobotę wielką ognia i wody naświęcić, bydło tym kropić i wszystkie kąty w domu poczarować, to też rzecz pilna. W dzień wielkanocny, kto święconego nie je, już zły chrześcijanin. […] O wszechmogący Panie, jeśliże Ty takich świąt potrzebujesz od tego nędznego stworzenia swego? O jakoś Ty zawsze srodze karać raczył takich wymyślaczy swoich! |
— Mikołaj Rej: Kazania Mikołaja Reja, red. Teodor Haase, Cieszyn: C.K. Nadworna Księgarnia Karola Prochaski, 1883, p. 334
|
Wróćmy na koniec do formułek błogosławieństw. Jak już wiemy, obecnie w Polsce używa się trzech, ale dawniej było ich znacznie więcej. Jeszcze w latach 60. XX w. było tych formuł siedem; w szczytowym okresie było ich ponad pięćdziesiąt[9] – osobna na każdy rodzaj pożywienia. Sól święcono jako symbol mądrości i nieśmiertelności; chrzan – jako symbol umartwienia i pokuty; mleko z miodem – jako symbol ziemi obiecanej; olej – ze względu na rzekome działanie ochronne (od chorób i grzechu); a owoce – jako nawiązanie do rajskiego owocu z drzewa poznania dobra i zła.[10] Ale chyba najważniejszą funkcją święcenia tego całego jadła i napitku było zapewnienie, by nagłe świąteczne obżarstwo po długim surowym poście nikomu nie zaszkodziło. Rej miał sporo racji, oskarżając katolików o odprawianie nad święconką czarów. Powszechne bylo przeświadczenie o magicznym działaniu obrzędu święcenia, a bodaj najlepiej o tym świadczy jeden z dawnych tekstów błogosławieństwa, w którym uprasza się Pana Boga, aby można było dobrze i tłusto się najeść, a od tego nie utyć. Czego i Wam życzę na nadchodzące święta.
O Lord, bless this shank of Your creation as we call upon Your holy name, so that it is unto mankind for health and salvation, and grant that we who partake of it do not disregard Your commandments while being fattened, glutted or thickened, but that, filled with heavenly fattiness, we remain ever obedient to Your word. Through Christ Our Lord. Amen. | ||
— Quoted in: Marian Pisarzak: Błogosławieństwo pokarmów i napojów wielkanocnych w Polsce, Warszawa: Akademia Teologii Katolickiej, 1979, p. 218–219, own translation
Original text:
|
References
- ↑ 1.0 1.1 Martenka: Tradycyjny koszyk wielkanocny, in: Tipy, Interia, 2010
- ↑ Katarzyna Rybicka: Co włożyć do koszyczka wielkanocnego? Symbolika święcenia pokarmów, in: Garneczki.pl Blog, Poznań: Garneczki.pl, 4 kwietnia 2017
- ↑ Ewa Stopka: Z cyklu: Wielkanocne tradycje: Wielka Sobota:-) co powinno znaleźć się w koszyczku wielkanocnym?, in: Rozeta by Ewa Stopka, WordPress, 3 kwietnia 2015
- ↑ Justyna Toros: Koszyczek wielkanocny: Co włożyć do koszyczka wielkanocnego?, in: Dziennik Zachodni, Sosnowiec: Polska Press, 11 kwietnia 2017
- ↑ 5.0 5.1 5.2 To trzeba poświęcić w Wielką Sobotę, in: Parafia p.w. Św. Jadwigi Królowej w Złocieńcu
- ↑ Tradycyjny wielkanocny koszyczek, in: Tu Gazetka, Warszawa: Arbiter Media, 2018
- ↑ Marian Pisarzak: Błogosławieństwo pokarmów i napojów wielkanocnych, in: Ruch Biblijny i Liturgiczny, 46(2):93, Kraków: Polskie Towarzystwo Teologiczne, czerwiec 2003, p. 96
- ↑ M. Pisarzak (1976), s. 230
- ↑ M. Pisarzak (2003), s. 100–101
- ↑ M. Pisarzak (1976), s. 215–217, 224–225
Bibliografia
- Pesach 5782, in: Polin, Warszawa: Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, 2022
- Marian Pisarzak
- Zwyczaj „święconego” w Kościele zachodnim, in: Collectanea Theologica, 43/4, Warszawa: Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, 1973, p. 157–161
- Błogosławienie pokarmów wielkanocnych w Kościele zachodnim do wydania Rytuału Rzymskiego w 1614 roku, in: M. Rechowicz, W. Schenk: Studia z dziejów liturgii w Polsce, vol. 2, Lublin: Katolicki Uniwersytet Lubelski, 1976, p. 167–240
- Obrzędowość wiosenna w dawnych wiekach w związku z recepcją „święconego” w Polsce, in: Lud, 62, 1978, p. 53–74
- Błogosławieństwo pokarmów i napojów wielkanocnych w Polsce, Warszawa: Akademia Teologii Katolickiej, 1979, p. 218–219
- Błogosławieństwo pokarmów i napojów wielkanocnych, in: Ruch Biblijny i Liturgiczny, 46(2):93, Kraków: Polskie Towarzystwo Teologiczne, czerwiec 2003, p. 93–103
◀️ Previous | 📜 List of posts | Next ▶️ |
⏮️ First | 🎲 Random post | Latest ⏭️ |